Roman Napierała - rolnik z Kępy, wygrał z urzędem Starosty Szamotulskiego spór o “wysepkę”.
W czwartek, 5 lipca 2018 wykonawca robót przystąpił do rozbiórki wysepki wybudowanej na wprost wjazdu na posesję i przebudowy tego odcinka drogi.
- Dzięki Panu Wojewodzie „starostę plożyłem na glebę” – mówi Roman Napierała.
Zapraszam do obejrzenia reportażu oraz zapoznania się z wywiadem jakiego udzielil Roman Napierała portalowi szamo.info (5 czerwca 2018).
Mam nadzieję, że to już naprawdę koniec tego cyrku”, czyli finał walki o "wysepkę" w Kępie pod Szamotułami.
Pana Romana Napierałę zastaję pochylonego w swoim pokoju nad stertą pism rozłożonych na stole, które przegląda i segreguje. Dokumentują one jego walkę o godność, wolność, sprawiedliwość i honor, jak mówi. Nazbierało się tego całkiem sporo. Stosy tych papierów dotyczą jednej sprawy: słynnej już wysepki na drodze w Kępie pod Szamotułami, którą podczas przebudowy jezdni usadowiono na wprost wjazdu na posesję pana Romana.
Rzecz jasna taka lokalizacja azylu z przejściem dla pieszych skutecznie ograniczyła naszemu bohaterowi możliwości korzystania z drogi. Mając na względzie to, że prowadzi on gospodarstwo rolne i korzysta z rozmaitych maszyn o znacznych gabarytach, wysepka utrudnia mu po prostu prowadzenie działalności. Nie sposób jest bowiem ani wyjechać z posesji ani na nią wjechać np. zestawem z dwoma przyczepami. Problemy mają również odbiorcy trzody chlewnej, której hodowlą pan Roman się trudni.
– Wie pan ile się musi nagimnastykować kierowca ciężarówki odbierający ode mnie tuczniki? Nie da się normalnie wjechać w bramę. Musi łamać przepisy i manewrować jadąc pod prąd, po chodniku, po wysepce. Przed remontem drogi nie było z tym problemów. Zbliżają się żniwa, a ja kolejny rok będę musiał się męczyć – opowiada z nieukrywanym żalem pan Roman.
W pewnym momencie sięga do teczki z dokumentami i kładzie przede mną pismo od Wojewody Wielkopolskiego adresowane do Starosty Szamotulskiego Józefa Kwaśniewicza, z dnia 28 maja 2018r. – Co zrobi teraz Kwaśniewicz? Co teraz znowu wymyśli, żeby przeciągnąć sprawę rozbiórki wysepki? Ma tutaj wyraźnie napisane, że do 11 czerwca ma się wytłumaczyć dlaczego azyl jeszcze stoi i ma podać dokładny termin likwidacji tego.
W kwietniu 2016 roku dostał od wojewody nakaz usunięcia wysepki z mojej bramy. Dzisiaj mamy połowę roku 2018 i co zrobił? Przewalamy się tylko papierami, pismami, starosta przegrywa kolejne odwołania, czas leci, a ja jak miałem problem tak mam. Kwaśniewicz zrobił ze mnie niewolnika na moim własnym gospodarstwie. A sam przecież jest rolnikiem to powinien mnie zrozumieć – mówi podsuwając mi korespondencje ze starostwem w Szamotułach, z wojewodą, z biurem rady powiatu, etc.
Na koniec pokazuje mi pismo z Zarządu Dróg Powiatowych w Szamotułach, z którego wynika, że wybrany już został wykonawca przebudowy tego feralnego odcinka drogi, a roboty budowlane mogą ruszyć w lipcu tego roku. Panie Romanie, to chyba już koniec pana walki. Wkrótce wysepka zniknie – mówię po zapoznaniu się z treścią pisma z zarządu dróg.
Wygrał pan. Co teraz czuje Roman Napierała po ponad 2 latach, które spędził na udowadnianiu władzom powiatu, że nie mają racji? – dopytuję mojego rozmówcę.
– Czuję satysfakcję i dumę. Wygrałem z urzędniczą machiną, ale kosztowało mnie to dużo nerwów i zdrowia z ciężkim zawałem włącznie. Pisałem pisma, chodziłem na sesje rady powiatu i opowiadałem o problemie, a starosta Kwaśniewicz próbował mnie tylko ośmieszyć, że nie mam racji. Tak jak mówiłem, w 2016 roku, na wiosnę, wojewoda przysłał tutaj biegłych od ruchu drogowego i na tym azylu nie pozostawił suchej nitki. Wydał nakaz staroście, że ma go zlikwidować. A Kwaśniewicz zaczął się odwoływać, pisać skargi, zażalenia, które były uchylane, i tak minęły ponad 2 lata. Trudno mu było przyznać się do błędu przed prostym rolnikiem i naprawić szkodę? O tej wysepce to ja już im mówiłem jak była ona w planach. Gdyby mnie posłuchali to zaoszczędziliby tych wszystkich problemów mnie i sobie. A tak trzeba będzie znowu słono zapłacić za rozbiórkę tego bubla. My oczywiście zapłacimy, bo starosta ani żaden inny z winnych urzędników nie zapłaci ze swoich za swoją pomyłkę. Ale ważne, że to piekło dobiega końca – mówi, momentami zdenerwowany, ale widać na jego twarzy przebłyski zadowolenia i ulgi. – Mam nadzieję, że to już naprawdę koniec tego cyrku – dodaje.